niedziela, 28 lutego 2016

Labirynt

19:47
Właśnie wyładował mi się telefon. Wszystkie poprzednie notatki są właśnie na nim.
Jak dobrze, że mam zegarek z podświetleniem. Przynajmniej nie stracę rachuby czasu.
To już moja piąta godzina błąkania się po tych korytarzach.
Nadal nie znalazłem żadnej z moich strzałek na ścianach, które miały mi wskazać drogę powrotną. Od tego momentu trzymam się prawej ściany, powinienem w końcu trafić do wyjścia.

20:11
Boże! Chyba mam już halucynacje, kilka razy wydawało mi się, że widzę w ciemności parę złotych ślepi patrzących prosto na mnie. Co chwila też biorę echo moich kroków za odgłosy kogoś, kto podąża moimi śladami.
Kończy mi się woda, mam ostatnie pół litra.

21:02
Znalazłem coś na kształt klatki schodowej. Spiralne schody prowadzą w górę i w dół.
Kusi mnie, żeby żeby pójść jeszcze piętro niżej, ale już starczy. Muszę wracać na górę. Na tym piętrze jest za mało tlenu. Im wyżej, tym bliżej wyjścia, a skończyła mi się już woda.
Po drodze tutaj, natknąłem się dwa razy na ślepy korytarz, na którego końcu był otwór w podłodze dwa, na dwa metry. Gdy krzyknąłem w dół pierwszego z nich, rozbrzmiało potężne echo, jak tylko ucichło, z dołu usłyszałem tubalny śmiech, potęgowany akustyką pomieszczenia poniżej. Biegłem tak długo jak dałem radę, zapominając o zasadzie prawej ściany.
Mam nadzieję, że było to tylko złudzenie spowodowane moim zmęczeniem. Do drugiego otworu nawet nie podszedłem.
Idę do góry. Oby w końcu na powierzchnię.

21:37
Słyszę odległe głosy jakiejś zabawy. Wesoła muzyka, ludzie śpiewający wspólnie tekst. Boję się, ale pójdę w stronę tych dźwięków, może tam znajdę wyjście. Brak wody zaczął mi już poważnie doskwierać. Co chwilę odwracam się za siebie. Mam wrażenie, że ktoś tam jest. W oddali widzę coś jakby parę oczu. Przerażają mnie, ale za każdym razem są tak samo daleko. Może to zwidy?
Trochę to dziwne, ale właśnie naszła mnie potworna ochota na kremówkę.

22:00
Chyba kręcę się w kółko. Szedłem w kierunku śpiewów, ale nagle ucichły. Kontynuowałem więc podążanie przy prawej ścianie labiryntu. Po kilku okrążeniach zacząłem skręcać też w lewo. Nie mogę już nawet znaleźć tej klatki schodowej. Ale znalazłem jakąś dziurę w suficie. Może dam radę się tam wspiąć.
Cholera, za plecami słyszę jakiś szmer. Tym razem to nie może być wrażenie!
To coś warczy!
Ty, który to czytasz! Uciekaj stąd!